sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział IV

-To był Alex, mój były.-wykrztusiła. Jego imię z trudem wychodziło z jej ust. Siedziała z Nathanem na łóżku, pomimo że dziewczyna już się uspokoiła, chłopak nadal ją obejmował.- Bił mnie kiedy byliśmy razem. A kiedy z nim zerwałam zaczął mnie nachodzić i...- po twarzy ponownie zaczęły spływać jej łzy. Nathan otarł jej łzę dłonią, na co Katherine się zarumieniła.
-Nieważne. Powinniśmy już się zbierać.-wstała z łóżka, jakby nic się nie stało. 
-Racja.
*
Nie weszli nawet dobrze do budynku, gdy pojawił się Lucky z wściekłą miną.
-Gdzie byliście?
-Spokojnie. Katherine potrzebowała kilku rzeczy z domu.-wskazał na trzymaną w ręku czarną torbę.
-Następnym razem lepiej nas uprzedź jak gdzieś wyjdziesz. Dobrze wiesz że nie jest bezpiecznie.
-Dobra.-przewrócił oczami. Lucky udał że tego nie widzi i wyszedł z holu.
-O czym on mówił?-zapytała gdy chłopak zniknął za drzwiami. 
-Dramatyzuje jak zwykle. Dasz radę zanieść torbę sama do pokoju, wiesz gdzie on jest.- powiedział wręczając dziewczynie torbę, na co ona prychnęła. Ale widząc że chłopak się czymś martwi, uspokoiła nerwy i przyjęła od niego swoją torbę.
Nathan wszedł w ten sam pokój co wcześniej Lucky. Była to niewielka sala ćwiczebna. Ściany zostały obłożone lustrami, co dla chłopaków wydawało się całkowicie bezużyteczne, ale w końcu to był budynek baletnicy. W pokoju pomimo niewielkiej lampki, panowała ciemność. Światło z lampy oświecało jedynie czerwony worek bokserski i Luckiego okładającego go energicznie pięściami. Nathan podszedł bliżej do przyjaciela.
-Wiesz że ona na ciebie leci?-zapytał unosząc głowę z nad worka. Prosto na twarz przyjaciela, który wyglądał na zaskoczonego tą informacją.
-No i?
-Jesteś idiotą.-ponownie zaczął okładać worek.
-Może i tak. Ale przynajmniej nie wyżywam się na biednym worku. Może powinieneś się z nim umówić? Na pewno nie odmówi.-zakpił.
Lucky nie wytrzymał. Wymierzył cios i uderzył Nathana. Nie był to jakiś mocny cios. Ale chłopak się tego nie spodziewał i upadł na podłogę. Poczuł w ustach słony smak. Przyjaciel rozciął mu wargę. Blondyn gwałtownie podniósł się z drewnianej podłogi i oddał brunetowi, ale dwa razy mocniej. 
Lucky złapał się za nos, który Nathan złamał. Chłopak właśnie szykował się do kolejnego ciosu, ale przeszkodził mu głośny krzyk dziewczyny. Oboje bez chwili zastanowienia pobiegli do pokoju Katherine. Nie mieli pewności że krzyk należał akurat do niej, Ale nie chcieli ryzykować. Zamiast windy użyli drewnianych schodów. Gdy wbiegli do jej pokoju, zauważyli stłuczoną szybę i zakapturzoną postać ściskającą Katherine.




Dedykacja dla Wiktorii i Sandry :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz