wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział III

-To bolało. - powiedziała masując obolałe, od uścisku Nathana, nadgarstki. Jakby tego było mało, chłopak brutalnie wepchnął ją do windy, którą jechali. Blondyn nic nie odpowiedział, nawet na nią nie spojrzał. Zamyślony, wpatrywał się w srebrną framugę windy.
-Nie zamierzasz nawet mnie przeprosić?
-Nigdy nie przepraszam.- odparł chłodno.
Drzwi windy otworzyły się i pierwszy wyszedł blondyn.
-Idziesz?- zapytał po raz pierwszy spoglądając na nią od dłuższego czasu. Na co Katherine w odpowiedzi ruszyła za nim. Szli przez biały korytarz, co jakiś czas mijając drzwi. Zatrzymali się dopiero na końcu korytarza. Chłopak otworzył drewniane drzwi, po czym wpuścił pierwszą Katherine. Pokój nie był ani za mały ani za duży. Ściany zostały pokryte jasną tapetą z białymi ozdobami. Z sufitu zwisał sporych rozmiarów, kryształowy żyrandol. Pod którym znajdowało się metalowe łóżko, pokryte kilkoma warstwami pościeli. Na przeciwnej stronie było biurko i duża szafa, wszystko w odcieniach bieli. Na biurku stała figurka baletnicy, którą od razu zainteresowała się kat.
-To Madame dekorowała pokój.- powiedział, jakby bał się że ona będzie się mu żalić że się nie podoba. Katherine go nie słuchała i skoczyła na łóżko. Chłopak widząc to się zaśmiał i usiadł na kremowym fotelu przy oknie.
Brunetka dopiero teraz dostrzegła że on tu nadal jest.
-Możesz już iść.- odparła marszcząc brwi.
-Nie ma bata, że zejdę tam do nich. 
-Jak sobie chcesz.- ponownie rzuciła się na łóżko.- Jak to jest być osobą od której zależy los ludzi?- zapytała badając sufit. Jeśli miał tu siedzieć, to mógł chociaż odpowiadać na jej pytania.
-Świetnie.
-Tylko tyle?- wyprostowała się i spojrzała na niego. Chłopak też na nią patrzył. Nie odpowiedział jej, ale może dlatego że nie chciał przerywać tej chwili.
-Co ci Madame powiedziała?- jednak ciekawość wygrała.
-Że jestem Stróżem jak wy. I że muszę przez to tu zamieszkać, by nauczyć się podstawowych rzeczy. A potem rozmawiałyśmy o balecie.
Chłopak po ostatnich słowach wybuchnął śmiechem. Na co Katherine zmarszczyła brwi.
-Serio?- uspokoił już się nadal spoglądał na dziewczynę.- dowiedziałaś się że tak naprawdę nie jesteś człowiekiem i rozmawiałaś o balecie? 
-Nic nie rozumiesz. Balet to moje życie.
-Życie można zmienić.
Na co Katherine parsknęła. Po czym wstała i wyszła. Nathan był tym trochę zaskoczony ale w ostatniej chwili wybiegł, ale nie zdążył wejść za nią do windy. Dziewczyna zjechała sama.

W sali gdzie wcześniej wszyscy siedzieli nie było nikogo. Co wyszło na dobre dla dziewczyny. Mogła bezpiecznie wyjść. Zatrzymała się dopiero na przystanku żeby się rozejrzeć. Nathana nie było z nią. Odetchnęła ulgą i weszła do busa. Gdzie gdy usiadła zadzwonił jej telefon.
-Boże, Kath!- powiedziała dziewczyna po drugiej stronie.
-Hej Mad.- odpowiedziała bez większego entuzjazmu.
-Gdzie jesteś? Bo w domu cie nie ma.
-Zaraz będę. 
Przyjaciółka chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ona zdążyła się rozłączyć. Dziewczyna wyjrzała za okno. Dopiero teraz była sama i mogła pomyśleć. Przyglądając się nowojorskiej architekturze, myślała o zmarłej matce. Zastanawiała się dlaczego nic jej nie powiedziała. Chciała, ale nie zdążyła. Powiedział głos w jej głowie. Jej oczy zaszły łzami, które wytarła zanim spłynęły po policzku. Nie mogła pozwolić sobie na chwile słabości. Wypuściła powietrze pełną piersią gdy autobus zatrzymał się na miejscu do celowym. Katherine nieśmiało wyszła z busa, ale do domu popędziła już pewnie. Skręciła w uliczkę i weszła do starego budynku. Popędziła schodami na pierwsze piętro i gwałtownie weszła do mieszkania. W holu stał ubrany w koszulkę z zespołem i obtarte dżinsy chłopak.
-Co ty tu robisz?- warknęła do ciemnowłosego chłopaka.
-Tęskniłaś?- zbliżył się do niej na co ona zrobiła krok w tył. Ale to go nie speszyło. Chłopak zrobił spory krok przyciskając ją do ściany. Po twarzy Katherine popłynęły łzy, gdy szatyn dotknął jej twarzy. Chciała uciec, ale zagrodził jej drogę, drugą ręką. Przybliżył swoje usta do jej nagiej szyi. Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać. A gdy chłopak złożył jej pocałunek, podjęła drugą próbę ucieczki. Niestety skończoną tym że oberwała od chłopaka z liścia. Przyciśnięta do ściany  płakała, a chłopak całował jej szyję. 

Drzwi mieszkania otworzyły się gwałtownie. To był Nathan, który widząc scenę na przedpokoju. Pociągnął chłopaka za bluzkę i wyrzucił na klatke. Ale chłopak z pięściami rzucił się na blondyna. Chłopak uniknął ciosu i przywalił szatynowi z prawego sierpowego. 

-I tak cię dorwę Kath!- krzyknął podnosząc się z ziemi i wybiegając z bloku. 
Katherine siedziała na ziemi przyparta do ściany. Kucnął przy niej Nathan i ją przytulił na co ona zaszła łzami. Siedzieli przytuleni do siebie, on ją uspokajał a ona płakała. Gdy się uspokoiła wstała i weszła do swojego pokoju, Nathan razem z nią. 
Pokój nawet w mniejszości nie przypominał jej nowego pokoju. Beżowe meble potrzebowały odnowienia. Schodząca seledynowa tapeta została pokryta mnóstwem plakatów z balerinami. Pokój wyglądał na to że kiedyś był ładny, ale teraz był zaniedbany. Tak samo prezentowało się całe mieszkanie. Brunetka sięgnęła pod łóżko i wyciągnęła szarą torbę, do której zaczęła pakować ubrania.
Nathan usiadł na niewygodnym łóżku.
-Kto to był?- w końcu zapytał. Dziewczyna mu nie odpowiedziała. Ale zaczęła gwałtownie rzucać rzeczy do torby. Oczy miała zaszklone przez łzy. Blondyn wstał i podszedł do niej po czym uchwycił jej ręce.
-Spokojnie.- przytulił ją do siebie.

Zapraszam do komentowania :)

2 komentarze:

  1. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, Repesco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja i Sandra dziękujemy za dedykację hihi.
    Ps. info od Sandi : CO BĘDZIE DALEJ??????? :oooooo

    OdpowiedzUsuń