poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział II

-Czego chcesz?!- powiedziała odważnie, starając ukryć kryjący się w niej strach. 
Mężczyzna podszedł bliżej, po czym uśmiechnął się.
-To nie mnie powinnaś się bać.
-Wcale się ciebie nie boje.
-Jasne.- parsknął.
Mężczyzna nie przypominał oblecha. Był niewiele starszy od Katherine, której wydawał się nawet przystojny. Ubrany był cały na czarno, spod bluzki na szyi dało się dostrzec tatuaż. 
-Kim jesteś i czego chcesz?- dziewczyna stanęła w prost przed chłopakiem.
-Jestem Lucky, chronię cię. Później mi za to podziękujesz.
-Przed czym niby mnie chronisz?
-Nie przed czym tylko kim. I posłuchaj, nie uśmiecha mi się tu siedzieć i cię pilnować. Ale dostałem taki rozkaz i go wykonam czy ci się to podoba czy nie.
- O czym ty do cholery mówisz?- zmarszczyła brwi.-nieważne. Tam jest moja przyjaciółka, która pewnie teraz mnie szuka, więc jeśli nie chcesz mieć problemu to mnie wypuść.
-Ona nawet nie zauważyła że cie nie ma.
Katherine miała zamiar coś powiedzieć ale przeszkodził jej chłopak, który właśnie wszedł do pokoju. Był to ten blondyn, którego obserwowała na parkiecie. Za nim weszła blondynka.
-Luck, o co...- spojrzał na stojąco przy chłopaku Katherine.- To ona? 
Nie potrzebował odpowiedzi. 
-Tak Nathan, oczywiście że to ona.-odezwała się blondynka.
-Dobra, o co tu chodzi?-odezwała się Katherine.
Ale każdy ją zignorował.
-Co z nią robimy?
-Mamy ją chronić przed nim.
-Halo? Ja tu jestem.- ponownie się odezwała.
Spojrzał na nią Nathan, patrzyli sobie prosto w oczy. Katherine czuła się jakby na świecie zostali tylko oni dwoje. Chłopak miał niesamowicie jasne oczy, jak błękitne niebo w lecie.
-Nathan, nie uważasz że należą jej się wyjaśnienia?- wyrwała ich z zamyślenia jasna blondynka.
-No tak Nick.- odparł lekko się rumieniąc.
-Ech.-odwróciła się do Katherine.-Słuchaj nie jesteś tu bezpieczna. Musimy cię stąd zabrać.
-Nigdzie z wami nie pójdę.
-Albo pójdziesz sama albo weźmiemy cię siłą. Ja osobiście wybrałbym tą pierwszą opcje.-powiedział Nathan.

Katherine ostatecznie zgodziła się z nimi pójść. Między innymi ze względu na Nathana, który wpadł jej w oko. Może nie wydawał się być najmilszym chłopakiem na świecie, ale miał coś interesującego w sobie. Budynek do którego ją zabrali przypominał najzwyklejszy biurowiec. Wysoki z wysokimi okna. Weszli do ciemnego pomieszczenia, gdzie znajdowały się tylko sofa, kilka foteli i biurkO, za którym siedziała starsza kobieta. 

-To ona tak? Zostawcie nas same.- powiedziała, nie podnosząc głowy znad laptopa. Bez słowa ją posłuchali.
-Siadaj, złotko.
Katherine nie pewnie usiadła na czerwonym fotelu. W gardle miała sporą gulę.
-Jestem Madame O'nile...-kobieta zamierzała mówić dalej a Kath jej przeszkodziła.
-To pani? Jeny, jestem pani wielką fanką!
- Znasz mnie tylko jako primabalerinę i dyrektorki szkoły. A naprawdę jestem czarownicą.
Katherine zaskoczona spojrzała na swoją idolkę.
-Co?
-Czarownicą, ale również Stróżem. Nathan, Lucky i Nicki też nimi są.
-O czym pani mówi?
-Dziecko, Strażnicy mają chronić świat przed złymi mocami. Takimi jak Demony. Ty Katherine też jesteś Stróżem, jak twoja matka.
*
-Nie rozumiem o co to wielkie halo, to zwykła dziewczyna.- powiedziała Nicki po wyjściu z gabinetu. Za nią szedł jej brat Nathan i Lucky.
-Tak zwykła jak ty.- skomentował Nathan.
-Ja nie jestem zwykła, jestem Stróżem jak ty. 
-No właśnie, ona też nim jest.- do rozmowy dołączył Lucky. Normalnie nie wtrącałby się, po czym pewnie by się pobili jak zawsze. Ale nie chciał żeby wybuchło zamieszanie przy nowej.
-Ale ona nie miała o tym pojęcia. Więc będzie kiepska i sprawi nam same problemy.
-Daj jej szanse, jestem pewien że ci dokopie.-dogryzł siostrze Nathan.
-Debil.
-Debilka.
Nicki zamachnęła się by uderzyć brata, ale ten uskoczył w bok i się zaśmiał.
-Czy wy zawsze musicie robić te głupie szopki?- przewrócił oczami Lucky. Zawsze jest to samo, najpierw sobie dogryzają, biją się a potem nadal są kochającym się rodzeństwem.
-Nie byłaby wtedy sobą.- oznajmił blondyn, rzucając się na wielką, białą kanapę.
Siostra zamierzała odgryźć się bratu, ale przeszkodziła jej matka, która weszła do budynku. 
-Nathan, Nicki proszę was zmądrzejcie trochę.
-Pani Dowelryn, jak minęła podróż?- pomógł ściągnąć kobiecie futro Lucky. 
 Anastasia Dowelryn może i byłą matką jego przyjaciela, ale byłą też jedną z osób które sponsorowały szkołę i owy budynek Madame o'Nile, która była Lucky'ego.
Nathan przewrócił oczami, podszedł do matki i pocałował powietrze obok jej policzka. To samo zrobiła Nicki.
-Och, dziękuje Lucasie. Minęła całkiem dobrze. Mam nadzieje że bliźniaki nie sprawiały problemu Madame.
-Skądże znowu!-do pokoju weszła Madame. Zaraz za nią nieśmiałym krokiem, Katherine.- Uwielbiam ich.
-To dobrze, bardzo dobrze. 
-Po co właściwie przyjechałaś?- zapytał Nathan. Jego matka nie odwiedzała często rzeczy, na które płaciła. Właściwie to w ogóle tego nie robiła.
-Nathan.-upomniała go siostra.
-Stęskniłam się za wami.-jedną ręką objęła swoje dzieci. Co zrobiła z przymusem, nie byłą fanką publicznego okazywania uczuć.
-Tak jasne.- przewrócił oczami.
-Nath, może pokażesz Katherine jej pokój?-wtrącił się Lucky, wolał uniknąć konfliktu między nim a matką.
Nathan przeszedł przez pokój, chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął ją do windy.

1 komentarz: